Aktualności, Z miasta|

Rozmowa tygodnika Puls Jaworzna z Prezydentem Miasta Pawłem Silbertem. A w niej m.in. o przyszłości naszego miasta, Jaworznickim Obszarze Gospodarczym, planach dla Szczakowej i dobrej współpracy z innymi samorządami. Zapraszamy do lektury.

Czytał pan informację, że rząd nie zamierza rezygnować z budowy samochodów elektrycznych w Jaworznie? Ma być finansowany z części pożyczkowej KPO.

A powinienem być tym zdziwiony? Projekt jest praktycznie gotowy do realizacji. Ma decyzję środowiskową. Nasz wydział architektury już zajmuje się analizą dokumentacji budowlanej i wydawaniem pozwolenia na budowę, mamy rozstrzygnięty przetarg na uzbrojenie specjalnej strefy ekonomicznej, prace zresztą już się zaczęły w ramach stumilionowego pakietu kanalizacyjnego, teraz czas na część drogową za ćwierć miliarda. Najważniejsze etapy są za nami. To sukces wszystkich mieszkańców i całe miasto na nim skorzysta. Z badań wynika, że większość jaworznian ma tego świadomość. A głosy przeciwników brzmią blado i odnoszą się do kwestii wycinki zadrzewienia, jakie na tym terenie istniało. Bo nawet to nie był przecież las, do którego chodziłoby się na grzyby. Ludzie pamiętają, że to stare kopalnie piasku zasypane odpadami górniczymi. Wybraliśmy to miejsce nieprzypadkowo – byłoby szkoda przeznaczać na przemysł tereny zielone. Były takie argumenty, ale odrzuciliśmy je po analizach. Jeśli ziemia może produkować żywność albo kiedyś, urosnąć na niej zdrowy las, to nie można jej niszczyć. Zwłaszcza że wiązałoby się to choćby z kwestiami komunikacyjnymi. Dziś na drogi obsługujące strefę musimy wydać ćwierć miliarda złotych, a pamiętajmy, że jest w tym miejscu kolej. Zabudowywanie pól na Warpiu wiązałoby się z bezpowrotną utratą gruntu i koniecznością wydania prawie miliarda na drogi i doprowadzenie kolei. Ten transport nie byłby dla mieszkańców neutralny. W przypadku JOG zagospodarowujemy miejskie odłogi między drogami szybkiego ruchu i liniami kolejowymi.

Dziś w Jaworznie można kupić mieszkanie za 40 proc. krakowskiej ceny i spędzać w drodze do pracy i z powrotem mniej czasu, niż mieszkając w Krakowie.

A może jednak nie trzeba było ubiegać się o zagospodarowanie tych terenów? To był taki zielony wjazd do miasta.

Spójrzmy więc, jaką mieliśmy alternatywę – w ciągu dwudziestu lat zostanie wygaszone górnictwo i energetyka węglowa. Z czego mieliby żyć mieszkańcy Jaworzna? Miasto opustoszałoby i zapewniam, że stałoby się bardzo zielone. Przyroda by sobie poradziła z pozostałościami naszej urbanizacji wśród pustych ulic i wymarłych zakładów pracy. Jaworzno było i będzie zielone. Nawet bardziej niż dotąd bo zamierzamy z całych sił chronić północną i wschodnią część miasta. Potrafimy to robić, polecam lekturę raportu NIK o samorządowych politykach ochrony środowiska. Tylko jedno miasto w Polsce uzyskało nie tylko pozytywną ocenę, ale zostało przez inspektorów NIK wskazane jako wzór dla innych.

Domyślam się jakie. Kilka dni temu media podały, że pojawiły się nawet wilki…

I bardzo dobrze. One nie są groźne dla ludzi, za to bardzo pomagają przyrodzie w sposób zrównoważony się rozwijać. W końcu mamy trochę problemów z nadmiarem niektórych gatunków.

Co więc się stanie w tych północnych dzielnicach?

Szczakowa i Pieczyska zostaną poddane rewitalizacji. Ale zanim o niej opowiem muszę, wyjaśnić dlaczego dopiero teraz. Dwadzieścia lat temu Jaworzno mogło stać się miastem widmem. Szare, zapuszczone, bez perspektyw. Z nierozwiązanymi problemami związanymi z infrastrukturą komunalną. Zakorkowane i z wielkim problemem parkingowym. Z oczyszczalnią ścieków, ale bez kanalizacji, którą musieliśmy zbudować. Z chylącym się ku upadkowi przemysłem. Można było się podjąć tematów, dających szybkie wyborcze efekty – takimi do zrobienia w ciągu jednej kadencji. Ale zdecydowałem, że nie. Nie będziemy popełniać tego błędu i zaryzykujemy rozpoczęciem projektów, które przyniosą efekt po kilkunastu latach. I mieszkańcy zaufali temu planowi. Idąc do wyborów w drugiej kadencji, miałem hasło „W dobrym kierunku”. Bo jako zespół ludzi mieliśmy plan i wizję, by Jaworzno zmienić. I wyborcy to poparli. Dziesięć lat później mieszkańcy Jaworzna byli w badaniach socjologicznych najbardziej zadowoloną społecznością lokalną w kraju, a mnie udało się być w tych badaniach najmniej wkurzającym mieszkańców włodarzem. Tak, było takie pytanie i bodajże nie pasowałem kilku procentom badanych.

Ale wracając do tematu rewitalizacji. Zaangażowaliśmy się w projekty mobilnościowe i tworzenie infrastruktury podstawowej. Do tego doszło planowanie urbanistyczne. Niektóre sukcesy były totalnym zaskoczeniem – przypomnę, że Geosferę planowaliśmy na cztery tysiące gości rocznie. Tylu ludzi odwiedza ją w ciągu weekendu. Potem pojawił się sukces Gródka. I nagle miasto przestało być znane jedynie z hali i Sosiny, które przebudowaliśmy i dziś nie tylko cieszą oczy, ale zdobywają nagrody. Praktycznie każdy projekt związany z przestrzeniami publicznymi jest nagradzany na szczeblu krajowym… Dzięki nim Śródmieście ożyło. Więc teraz czas na Szczakową i okolice, bo potencjał tej części miasta jest naprawdę wielki.

Co się tam wydarzy?

Szczakowa rozwinęła się dzięki kolei i z jej powodu również podupadła. Ale dziś widzimy renesans szyny i transportu kolejowego. Powtórzymy scenariusz odrodzenia okolic przydworcowych, jaki miał miejsce w krajach Zachodu. W Szczakowej pojawi się nowoczesne budownictwo mieszkaniowe, również w miejscu starych, nie nadających się do remontu budynków. Pojawią się atrakcyjne przestrzenie publiczne, nowe linie autobusowe, łączące kolej z Jaworznem. Stary dworzec przejdzie transformację taką, żeby nasi goście przyjeżdżający pociągiem do Jaworzna, nie doznawali dysonansu, gdy pojawiają się na placu dworcowym. Bo ktoś mógł sobie zbudować wizję Jaworzna z książek, w których opisywano, jak poradziliśmy sobie z korkami i wypadkami samochodowymi, za co byliśmy przecież nagradzani przez Komisję Europejską. Dziś okolice dworca po prostu nie przystają do wizerunku Jaworzna. I to się zmieni.

Ale słyszeliśmy przecież, że Metropolia Górnośląska z powodu tego, że Jaworzno nie wstąpiło do niej, nie ma żadnych planów połączeń kolejowych.

Proszę nie powtarzać tych mitów – Jaworzno jest między dwiema metropoliami – Krakowską i Górnośląską. Opowiadano bajki, że pociągi nie będą się zatrzymywać z tego powodu w Szczakowej. Nie tylko się zatrzymują, ale każdego roku jest ich więcej. Można sobie wyobrazić z łatwością sytuację, że ktoś się skusi na mieszkanie w północnej części Jaworzna i pracę w Krakowie czy Katowicach. Dlaczego? Bo podróż zwykłym, tanim pociągiem z centrów obu metropolii trwa krócej niż przejechanie z południowych dzielnic Katowic do ich centrum albo z Bronowic do Śródmieścia Krakowa, nie mówiąc już o Borku Fałęckim czy Swoszowicach. Kolej jest przyszłością transportu. Przyszłością są też dobre polityki mieszkaniowe. Wie pani co jest głównym tematem dyskusji przedwyborczych w Katowicach czy Krakowie? Zwłaszcza w Krakowie?

Patodeweloperka?

Dokładnie. Patodeweloperka i korki. Zresztą jedno z drugim jest nierozerwalnie związane. W Jaworznie tego tematu po prostu nie ma. Pojawiają się pomysły, jak uczynić drogi jeszcze bardziej bezpiecznymi, są dyskusje o tym, gdzie i co można budować, ale nie ma problemu takiego, że ceny mieszkań są wyższe niż w stolicy. Dziś w Jaworznie można kupić mieszkanie za 40 proc. krakowskiej ceny i spędzać w drodze do pracy i z powrotem mniej czasu, niż mieszkając w Krakowie. Jedyne co mnie niepokoi, to ceny gruntów pod budowę domów jednorodzinnych – zaczynają być wysokie, ale mam świadomość, że jest to pochodna atrakcyjności mieszkania w Jaworznie. Kilkaset złotych za metr kwadratowy w Dąbrowie Narodowej zaczyna być normą.

A co z cenami mieszkań? Dlaczego nie rosną tak bardzo?

Bo nie pozwoliliśmy na patodeweloperkę właśnie. Ceny u prywatnych deweloperów nie mogą strzelać w kosmos ekonomiczny, bo mamy własną spółkę, budującą dużo mieszkań. Za umiarkowane ceny i w standardzie nieosiągalnym dla patodeweloperów. Póki mamy dobrą miejską ofertę, to nie grozi nam zarzynanie mieszkańców marżami. Jest dobra konkurencja. A teraz będziemy celowali w ofertę mieszkaniową zielonej, północnej części miasta. Dziś już mamy potencjał, by się to udało – jest sprawna kolej, a wkrótce będzie zbudowana obwodnica północna.

No właśnie. Znów kawałek wyciętego lasu.

Atakowano mnie, że projekt nie ma finansowania, a już coś tniemy. Dziś ogłosiliśmy, że mamy na to pieniądze – 22 miliony złotych pozyskane z Funduszu Dróg Samorządowych. Wiedzieliśmy o tym, że mamy te pieniądze, ale nieformalnie. Ja nigdy nie obiecuję niczego, jeśli nie mam pokrycia w faktach i papierach. Dotarł papier, więc możemy się tym pochwalić. Przetarg na budowę trwa, a Szczakowska, Upadowa i węzeł komunikacyjny na Chropaczówce jest już w realizacji. My to naprawdę mamy punkt po punkcie zaplanowane i z żelazną konsekwencją realizujemy. Tak jak weszliśmy w elektromobilność w transporcie publicznym. Konkurencja się podśmiewała, a my konsekwentnie wymienialiśmy tabor na elektryczny i tworzyliśmy cały ekosystem zielonych podróży. Ostatnio wpadła mi w rękę książka dr. Michała Wolańskiego, który zajmował się efektywnością zmian w transporcie publicznym polskich miast. Jesteśmy według niego absolutnym liderem. I wyprzedziliśmy inne polskie miasta tak bardzo, że musiał wyłączyć nasze osiągnięcia z analizy porównawczej, bo za bardzo zaburzalibyśmy wyniki. Ci co się wcześniej podśmiewali w tej książce zostali poddani krytyce. Tak samo było w 2014 roku, kiedy ogłosiłem w programie wyborczym, że Jaworzno będzie realizowało Wizję ZERO. Choć przyznaję, że nawet sam byłem zaskoczony, że efekty uspokajania ruchu i kameralizacji ulic pojawią się zaledwie po dwóch latach. Przygotowywaliśmy się na długi marsz, bo przecież wcześniej mieliśmy jedną ofiarę śmiertelną miesięcznie, a od połowy 2016 roku do początku 2018 roku nie było żadnego wypadku śmiertelnego. Jaworzno dzięki Wizji ZERO stało się sławne, choć przecież o sławę nie zabiegaliśmy, chciałem po prostu, by mieszkańcy czuli się bezpiecznie również na ulicach.

Jestem entuzjastą planowania nie na kadencje, a na dekady. Adaptacji do zagrożeń, jakie dopiero majaczą na horyzoncie, choć są czymś, co na pewno się wydarzy.

Wspomniał pan o konkurencji, w jakim znaczeniu?

Samorządy konkurują i jednocześnie współpracują ze sobą. Podglądają jeden drugiego. Kopiują rozwiązania. Niektóre działają, niektóre nie. Moi współpracownicy nie mają kompleksów w podpatrywaniu rozwiązań z miast Europy. Dzięki temu jesteśmy obiektem podglądania przez samorządowców z całej Polski. Przykład – jako pierwsi remunicypalizowaliśmy usługi śmieciowe. W całym kraju zaczynaliśmy mieć patologiczną sytuację z wywozem odpadów – rynek zdominowany przez lokalnych monopolistów, którzy za coraz wyższe ceny oferowali coraz gorszą jakość usług. Powiedziałem temu dość. Skoro rynek nie oferuje niższych cen, to lepiej by monopolem śmieciowym zajmował się samorząd. Nikt nie będzie nas oszukiwał, wywoził śmieci do lasu zamiast na wysypisko. Mamy kontrolę nad jakością. I dziś odwiedzają nas inne samorządy, by podglądać jak to działa.

Często powtarzam, że warto być w tym co się robi najlepszym. Albo chociaż pierwszym. A najlepiej jedno i drugie. Pierwsza polska velostrada, pierwszy polski system najmu rowerów elektrycznych, pierwsze ronda holenderskie. I tak dalej. I wszystko działa tak, że możemy dzielić się wiedzą z innymi samorządami. I współpracować. Nawet jeśli nasze pomysły są realizowane z wieloletnim opóźnieniem, jak na przykład droga do Oświęcimia. My swój odcinek zbudowaliśmy kilkanaście lat temu, dziś to do Jaworzna zgłaszają się samorządy z południa, że też chcą dojechać nową drogą do węzła autostradowego w Jeleniu. Albo nasza współpraca z Sosnowcem w kwestii przystanku kolejowego na Jęzorze. Pomysł urodził się w Jaworznie, ale Sosnowiec dostrzegł interes i budowa już trwa. Niedługo do realizacji trafi projekt łączący Jaworzno z Bukownem i Olkuszem. I nie mówię tu o remoncie drogi, tylko o łącznicy kolejowej Borowa Górka w Pieczyskach i przystanku kolejowym Sosina.

To są tematy, które swoje korzenie mają o wiele głębsze niż jedna kadencja. Oddany kilka miesięcy temu wiadukt w Ciężkowicach został wymyślony w 2003 roku. Estakada w Byczynie to 2007 rok. Dziś mieszkańcy narzekają, że pozostał problem z rogatkami w ciągu ulicy Batorego na drodze do Maczek. I ten problem również zostanie rozwiązany, bo prowadzimy rozmowy z kolejarzami i oni obiecują nam inwestycję. Nie od razu, ale na początku lat 30. To realistyczne, bo trzeba zdobyć pozwolenia środowiskowe, architektoniczne i na końcu pieniądze.

Jestem entuzjastą planowania nie na kadencje, a na dekady. Adaptacji do zagrożeń, jakie dopiero majaczą na horyzoncie, choć są czymś, co na pewno się wydarzy. Skoro od dekad naukowcy ostrzegają, że wkrótce najważniejszym problemem na naszej planecie będzie dostęp do słodkiej wody, to my się do tego przygotowujemy – budujemy kolejne ujęcie wód głębinowych, wykorzystujące wodę ze złóż karbońskich byłej kopalni Jan Kanty. A tak naprawdę budujemy nasze przyszłe bezpieczeństwo.

Warto być w tym, co się robi, najlepszym. Albo chociaż pierwszym. A najlepiej jedno i drugie.

A nie lepiej byłoby to robić, będąc w Metropolii?

Mieszkańcy Jaworzna tak nie uważają i to powinno mi wystarczyć, żeby nie promować idei przyłączenia się do GZM. Ale mam również inne racjonalne przesłanki, wynikające z badań, a dokładnie ze Spisu Powszechnego. Dane mówią wyraźnie, że mieszkańcy Jaworzna pogłębiają swoje związki z Krakowem. Granica województw nie ma tu znaczenia – Kraków nas przyciąga dziś bardziej niż Katowice. Co prawda każdego roku osiedlają się u nas setki byłych mieszkańców Metropolii, a w różnych sondach internetowych ludzie polecają sobie Jaworzno na miejsce do osiedlenia, to jednak rdzenni jaworznianie nie tylko sercem, ale i swoją aktywnością skłaniają nas do uważnego patrzenia na Kraków. Tak się składa, że największe szanse na bycie prezydentem Krakowa ma człowiek, który uważa Jaworzno za wzór transportowy i rozwiązań urbanistycznych. To nie tylko powód do tego, żebyśmy czuli dumę, ale pokazuje również, jakie mamy perspektywy, jeśli będziemy podążać za wyborami mieszkańców.

Z Metropolią GZM Jaworzno będzie współpracować. Ale póki mieszkańcy naszego miasta nie zmienią swojego nastawienia, to wstępować nie będziemy. Bycie poza metropolią w niczym nam nie przeszkadza – kilka dni temu uzgodniliśmy przebiegi velostrad prowadzących z Jaworzna przez Mysłowice i Sosnowiec. Transportem publicznym to raczej my im imponujemy, podobnie kwestiami urbanistycznymi. A do ich systemowego korka samochodowego nie zamierzamy się podpinać. Możemy za to wyprodukować w Jaworznie samochody elektryczne, które poprawią jakość miejskiego życia.

***

Więcej ciekawych informacji z miasta przeczytacie w najnowszym wydaniu tygodnika „Puls Jaworzna”.

Comments are closed.